– Czujemy ogromną radość – mówiła Katarzyna Masłowska z Ruchu Chorzów po awansie do drugiej fazy ME w piłce ręcznej plażowej. Niestety Polki przegrały następnie z Holenderkami.
Katarzyna Masłowska z KPR Ruch, a także dwie byłe zawodniczki „Niebieskich” – Iwona Niedźwiedź i Natalia Krupa, walczą od wtorku na mistrzostwach Europy w piłce ręcznej plażowej w Starych Jabłonkach. Po nieudanym początku (porażki z Węgierkami i Portugalkami) w środę Biało-Czerwone musiały zwyciężyć z Cyprem i Francją, by awansować do kolejnej fazy.
O ile z Cypryjkami poszło im gładko (2:0 w setach; 28:7, 20:13), o tyle spotkanie z Francuzkami było prawdziwym dreszczowcem. Oba zespoły prowadziły wymianę ciosów, ale w decydujących momentach minimalnie lepsze okazywały się Polki. Podopieczne Marka Karpińskiego wygrały dwa sety różnicą zaledwie jednego punktu (20:19 i 15:14).
– Czujemy ogromną radość, ogromne szczęście! Pokazałyśmy, że walka do samego końca się opłaca. Wyciągnęłyśmy wnioski z wczoraj i dzisiaj zagrałyśmy już na maksimum umiejętności i tak też będzie w kolejnych meczach! – podkreślała Katarzyna Masłowska na stronie Związku Piłki Ręcznej w Polsce.
Polki awansowały z trzeciego miejsca w grupie B. Niestety nie zabrały ze sobą ani jednego punktu (liczyły się wyniki spotkań z Węgierkami i Portugalkami). Wiadomo więc było, że w drugiej fazie muszą wygrywać jak najczęściej, najlepiej trzykrotnie, by myśleć o występie w ćwierćfinale.
Jednak już w pierwszym spotkaniu Biało-Czerwonym plany pokrzyżowały Holenderki, które zwyciężyły 2:0 (20:17, 15:12). Ten wynik oznacza, że nasza reprezentacja nie ma już marginesu błędu i nie wszystko zależy od niej. Potrzebne są nie tylko dwa zwycięstwa (z Norwegią i Chorwacją), ale także korzystne rozstrzygnięcia w innych potyczkach.
W czwartek o godz. 13.00 Polki zmierzą się z Norweżkami (wicemistrzyniami świata z 2018 r. i mistrzyniami Europy z 2017 r.), zaś w piątek o godz. 9.00 z Chorwatkami.