Miały być treningi i walka na boisku. Tymczasem społecznik – podróżnik Marcin Kupczak walczy o powrót do zdrowia po groźnym użądleniu przez afrykańskie pszczoły.
Chorzowianin poleciał do Afryki w listopadzie, by jako wolontariusz prowadzić piłkarskie treningi dla dzieci i młodzieży w tanzańskiej wiosce Sinya. Znany z projektów sportowo – podróźniczych Kupczak tradycyjnie zorganizował dla swoich podopiecznych profesjonalny piłkarski sprzęt oraz dzięki współpracy z klubami m. in. PKO Ekstraklasy koszulki meczowe.
O swoich projektach, tuż przed wylotem, opowiadał nam w podcaście: „Chorzowianin z Grajfką”.
Początkowo wszystko szło dobrze, o czym na bieżąco mogliśmy dowiedzieć się z blogowych relacji na facebookowym fanpage’u.
Problemy zaczęły się przed dwoma tygodniami, kiedy do domu, w którym spał Hanys on tour wleciały pszczoły.
– Zostałem zaatakowany przez cały rój pszczół, które urządziły sobie spotkanie nad moim pokojem i jedyne co mi pozostało to uciekać. Ostatecznie skończyło się na 9 użądleniach, w tym, niestety, też na twarzy (…) To jest Afryka i takie rzeczy się czasem zdarzają – opowiada Marcin Kupczak.
Okazało się jednak, że do nogi wdało się zakażenie. Seria zastrzyków i antybotyków nie przyniosła spodziewanych efektów i zamiast kilkudniowej przerwy w treningach, potrzebna okazała się hospitalizacja. Pojawiła się ropa oraz skrzepy krwi, które bezpośrednio zagrażały życiu chorzowianina.
20 grudnia Kupczak przeszedł zabieg usuwania spod skóry zanieczyszczonych tkanek oraz skrzepów krwi. W ciągu najbliższych dni okaże się, czy najgorsze już minęło. Pewne jest natomiast, że Święta Bożego Narodzenia Hanys on tour spędzi w szpitalu.
Społecznik, który wszystkie wyjazdy finansuje z własnej kieszeni, by w sportowym duchu wspierać najbiedniejsze afrykańskie wioski dziś sam potrzebuje pomocy. Koszty leczenia w tanzańskiej klinice rosną każdego dnia, więc jedna ze znajomych chorzowianina postanowiła rozpocząć zbiórkę na pokrycie wydatków związanych z rekonwalescjencją.
– Wiem, że Marcin nigdy nie poprosiłby o pomoc, więc zrobię to w jego imieniu (na co po namowach się zgodził). Za pobyt w szpitalu będzie musiał zapłacić i to srogo. Dlatego zbiórka. Wielu nas jest (osób które wspierają działania Marcina). On wiele robi dla innych, czas byśmy my zrobili coś dla niego – tłumaczy posługująca się nickiem Alex Sandra inicjatorka zbiórki.
By wesprzeć Marcina w powrocie do zdrowia wystarczy kliknąć w link poniżej i wpłacić dowolną kwotę: