442 – tyle dni czekały na zwycięstwo u siebie piłkarki Ruchu Chorzów. Zrobiły to w niesamowitych okolicznościach, odrabiając stratę, która wydawała się nie do odrobienia. Pokonały po rzutach karnych Młyny Stoisław Koszalin, zdobywając dwa punkty.
Przez lata utarło się, że hala MORiS w Chorzowie jest trudną do zdobycia dla rywali. Nawet najsilniejsze zespoły Superligi musiały się mocno napocić, by wywieźć stąd punkty. Sytuacja zmieniła się w 2020 r. „Niebieskie” przegrały w nim wszystkie dziewięć spotkań na własnym obiekcie. Było to o tyle trudno wytłumaczalne, że w tym czasie potrafiły zwyciężyć w Piotrkowie Trybunalskim i w Elblągu. Wydawało się, że będzie chyba trzeba zatrudnić jakiegoś szamana…
Na szczęście to już nieaktualne. W pierwszym spotkaniu w 2021 r. szczypiornistki Ruchu wreszcie odczarowały swoją arenę!
Po niesamowitej pogoni doprowadziły do remisu 25:25 z Młynami Stoisław Koszalin, a następnie wygrały w rzutach karnych 4:3. Po 442 dniach (poprzednie zwycięstwo odniosły… 26 października 2019 r.) znów mogły świętować w hali MORiS.
Pierwsze fragmenty niedzielnego meczu 10. serii PGNiG Superligi Kobiet były udane w wykonaniu Ruchu. „Niebieskie” dobrze broniły, a w ataku wywalczyły trzy rzuty karne. Pewnie egzekwowały je Katarzyna Wilczek i Karolina Jasinowska, po 8 minutach było 4:1. Jednak Koszalin, piąty zespół tabeli, szybko się otrząsnął.
Jeszcze w 14. minucie, po golu Agnieszki Piotrkowskiej, Ruch miał minimalną przewagę (6:5), ale później zablokował się na osiem minut. Nie potrafił sforsować mocnej obrony przyjezdnych, mnożyły się straty, a Koszalin skrzętnie to wykorzystywał. Efekt? 6:11, 8:13, 9:15. Przypominały się poprzednie mecze w hali MORiS, w których Ruch „stawał” na kilka minut, a potem nie potrafił już zareagować po takim przestoju.
Jakby mało było problemów, w końcówce pierwszej połowy dwa razy chorzowianki miały pretensje do sędziów. Piotrkowska, oddając rzut po kontrze, została sfaulowana przez rywalkę, ale nie było ani rzutu karnego, ani kary indywidualnej dla zawodniczki Koszalina. Później zaś cała ławka Ruchu krzyknęła „kroki” – błąd rywalki był ewidentny – ale sędziowie znów nie użyli gwizdka. Zdezorientowane chorzowianki straciły dwa gole i na przerwę udawały się przy stanie 11:17.
Gdy na początku drugiej części przegrywały 11:19, tylko najwięksi optymiści liczyli na zwrot akcji. A jednak! „Niebieskie” powoli odrabiały stratę – najpierw było „minus 5”, potem „minus 4” i „minus 3”. Poskutkowała agresywna, ustawiona nieco wyżej obrona. Koszalinianki, do tej pory pewnie poczynające sobie na boisku, nagle zaczęły się gubić. Wystarczył jednak jeden zryw i znów uciekły na pięć bramek (20:25 w 53. minucie).
Ruch nie stracił wiary w końcowy sukces, będąc w – tak się wydawało – beznadziejnej sytuacji. Raz za razem piłka lądowała w bramce strzeżonej przez Oleksandrę Krebs. Marcelina Polańska wykorzystała rzut karny, Piotrkowska trafiła na 24:25, a w przedostatniej minucie Aleksandra Jaroszewska wyrównała! „Niebieskie” mogły nawet zadać decydujący cios i wygrać za trzy punkty, ale Krebs odbiła piłkę po rzucie Aleksandry Sójki (później zaś przyjezdne źle rozegrały ostatnią akcję).
Po 60 minutach był więc remis 25:25, obie drużyny zainkasowały po punkcie, a o zwycięstwo i dodatkowe „oczko” powalczyły w serii rzutów karnych. Rozpoczęła się ona znakomicie dla Ruchu, bo pierwsza z koszalinianek – Anna Mączka – trafiła w słupek. W chorzowskim zespole nie myliły się kolejno: Polańska, Piotrkowska i Klaudia Grabińska.
Gdy na początku czwartej serii Kaja Gryczewska obroniła rzut Julii Zagrajek, Ruch był o włos od wygranej. Wtedy jednak Karolina Jasinowska nie zdołała pokonać Krebs, a Hanna Rycharska doprowadziła do stanu 3:3. Ostatnie słowo należało do „Niebieskich”. Wilczek – jak na kapitan przystało – wytrzymała presję i celnym rzutem zakończyła spotkanie. Ruch zainkasował dwa punkty, przerywając 442-dniową niemoc we własnej hali!
– Cały czas wierzyłyśmy w to, że możemy odrobić stratę. Było „ósemką”, potem „szóstką”, potem jedną bramką. Ważny był gol na remis. Cieszymy się, że doprowadziłyśmy do karnych i mamy po nich dwa punkty. Trener Księżyk mówił mi wczoraj, gdzie rzucają poszczególne zawodniczki Koszalina. Dzisiaj to jeszcze przeanalizowałam i w każdej próbie wiedziałam, gdzie rzucą – mówiła Kaja Gryczewska, bramkarka Ruchu, wybrana MVP meczu.
Dwa punkty mają dla „Niebieskich” ogromną wartość. Chorzowianki są już naprawdę blisko kolejnych dwóch drużyn – z Elbląga i Jarosławia, do których tracą dwa „oczka”. A w następny weekend mogą po raz pierwszy w sezonie opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Stanie się tak, jeśli pokonają u siebie (16.01., godz. 16.00) Eurobud JKS Jarosław.
– Zwracałem na to uwagę dziewczynom w trakcie tygodnia. Wszystko jest jakby „ułożone” pod nas, są mecze u siebie, mamy bezpośredniego rywala za tydzień. Dziś wywalczyliśmy dwa punkty, wyszarpaliśmy je i jesteśmy na dobrej drodze, żeby wskoczyć wyżej – podsumował trener KPR Ruch Chorzów Marcin Księżyk.
10. seria PGNiG Superligi Kobiet
KPR Ruch Chorzów – Młyny Stoisław Koszalin 25:25 (11:17), rzuty karne 4:3
Karne: 0:0 – Mączka (słupek), 1:0 – Polańska, 1:1 – Urbaniak, 2:1 – Piotrkowska, 2:2 – Andriichuk, 3:2 – Grabińska, 3:2 – Zagrajek (obrona K. Gryczewskiej), 3:2 – Jasinowska (obrona Krebs), 3:3 – Rycharska, 4:3 – Wilczek.
KPR Ruch: Chojnacka, K. Gryczewska – Jasinowska 5, Polańska 1, Wilczek 4, Jaroszewska 3, Piotrkowska 6, Doktorczyk 1, Lipok 3, Sójka 1, Grabińska, Stokowiec 1.
Młyny Stoisław: Krebs, Filończuk – Urbaniak 3, Mączka 2, Zagrajek, Volovnyk 4, Kowalik, Rycharska 3, Nowicka, Smolinh 4, Borysławska 1, Andriichuk 5, Somionka 3.