Arolsen Archives to niemiecka organizacja, która przywraca pamięć o ofiarach nazizmu. Zbiera pamiątki i rzeczy osobiste więźniów obozów zagłady i zwraca je ich rodzinom. W bazie Arolsen Archives jest między innymi chorzowianin, Waldemar Rowiński.
– Uczestniczyłem w szkoleniu tej organizacji. Gdy jej członkowie dowiedzieli się, że jestem z Chorzowa poprosili mnie o pomoc w odnalezieniu krewnych pana Waldemara Marii Rowińskiego – tłumaczy historyk pracujący w I ULO im. J. Słowackiego w Chorzowie, Krystian Kazimierczuk.
Waldemar Maria Rowiński urodził się 14 września 1923 roku w Porębie na Śląsku, a mieszkał w Chorzowie przy ul. 11 Listopada 26. Uczęszczał do Publicznej Szkoły Powszechnej i Gimnazjum Męskiego 868 im. Świętego Stanisława Kostki (obecnie w tym budynku mieści się Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących nr 4 im. Jędrzeja Śniadeckiego). Gdy miał 17 lat został wywieziony przez SS jako więzień polityczny pierwszym transportem do obozu koncentracyjnego Auschwitz, a 12 marca 1943 roku do obozu koncentracyjnego w Neuengamme. Zginął 3 maja 1945 roku podczas bombardowania statku Cap Arcona w Zatoce Lubeckiej. Waldemar Rowiński został pochowany na cmentarzu w Neustadt.
– Pozostały po nim rzeczy i pewne świadectwa, ale to wszystko co na razie o nim wiemy. Gdyby się udało odnaleźć krewnych pana Waldemara moglibyśmy przekazać im jego rzeczy osobiste – wyjaśnia Krystian Kazimierczuk.
Zachowały się przedmioty o dużej wartości sentymentalnej takie jak legitymacja i świadectwa szkolne. Oprócz dokumentów Waldemar Rowiński miał przy sobie również zegarek i dwa zdjęcia, na których można zobaczyć jego ojca Czesława, komisarza policji.
Do poszukiwań organizowanych przez Arolsen Archives w ramach projektu #StolenMemory włączyła się chorzowska młodzież. Z inicjatywy Krystiana Kazimierczuka uczniowie I ULO im. Juliusza Słowackiego, IV LO im. Marii Skłodowskiej-Curie i ZSTiO nr 4 im. Jędrzeja Śniadeckiego mają spróbować odnaleźć krewnych Waldemara Rowińskiego w mediach społecznościowych.
– O wsparcie w poszukiwaniach będziemy prosić również Stowarzyszenie Miłośników Chorzowa i inne miejskie organizacje. Liczymy na informację zwrotną. Działamy przez facebooka i instagrama – szukamy krewnych chorzowianina i krzewimy informacje o programie #StolenMemories – mówi Krystian Kazimierczuk.
14 czerwca 1940 roku miał miejsce pierwszy transport polskich więźniów do nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wśród 728 męskich więźniów byli polscy żołnierze, politycy, urzędnicy, nauczyciele, lekarze i duchowni – ale także nieletni studenci i harcerze. Otrzymali numery więźniów od 31 do 758. Niemieccy okupanci zabrali ich mienie, które mieli oni przy sobie podczas aresztowania.
W większości przypadków przedmioty te nie przetrwały. Wyjątkiem jest niewielka grupa 728 więźniów, którzy zostali wywiezieni z Auschwitz do pracy przymusowej w obozie koncentracyjnym Neuengamme pod Hamburgiem lub w obozie koncentracyjnym Dachau. Ze względu na różne zbiegi okoliczności ich mienie było przechowywane w specjalnej kolekcji Arolsen Archives – aż do momentu zwrotu rodzinom. Ponieważ te tak zwane ruchomości nie „należą” do archiwum, tylko do potomków byłych właścicieli.
W 1963 r. do Arolsen Archives trafiło około 4700 kopert z tzw. Effekten, czyli przedmiotów osobistych które były własnością dawnych więźniów – pochodziły od osób z ponad 30 krajów. Setki z nich udało się zwrócić rodzinom na przestrzeni lat. W 2016 r. archiwum Arolsen Archives rozpoczęło kampanię #StolenMemory, aby aktywnie rozpocząć poszukiwania wraz z woluntariuszami z różnych krajów. Ta kampania poszukiwawcza zaowocowała wystawą #StolenMemory, która była już pokazywana w wielu różnych lokalizacjach i zawsze koncentruje się na losach więźniów w danym kraju. Wynik jest imponujący: do maja 2020 roku ponad 400 takich ruchomości udało się przekazać krewnym.
– Każdego roku otrzymujemy około 20 000 zapytań – głównie od krewnych, którzy chcą wyjaśnić losy swoich bliskich. Korzystając z obszernych zasobów archiwalnych, jesteśmy w stanie odtworzyć wiele ludzkich losów, niemniej jednak zdarza się, że nasze poszukiwania się urywają. Wtedy, za zgodą krewnych, publikujemy apel o poszukiwanie, prosząc w ten sposób o wsparcie. Zdajemy sobie przy tym sprawę, że duża część poszukiwanych osób już nie żyje. Wyjaśnienie nieznanych dotąd losów krewnych, jest bardzo ważne dla obecnie żyjących członków rodzin. Pomimo tego, nadal udaje nam się odnaleźć żyjące osoby – informuje Arolsen Archives.