Gołębie, dziki i inni nie do końca pożądani w zurbanizowanych przestrzeniach goście, potrafią nabroić i podnieść ciśnienie nie jednemu zarządcy nieruchomości. Ostatnio do tego grona dołączyły lisy.
Niegdyś, aby spotkać tego rudego czworonoga, trzeba było wyjść co najmniej do Parku Śląskiego. Obecnie pojawiają się również na chorzowskich osiedlach. Powód? Koronawirus. Pandemia spowodowała, że ludzie schowali się w domach. Skorzystały z tego zwierzęta, które coraz śmielej kosztują życia w miastach. Poza dzikami w ostatnich miesiącach w Chorzowie coraz częściej, nieopodal miejsca zamieszkania, można spotkać właśnie lisa. Ale to nie te wizyty są największym problemem dla zarządców nieruchomości. Zdecydowanie większym zmartwieniem są gołębie.
– Staramy się działać w taki sposób, aby ptaki te nie siadały na oknach, elewacjach i gzymsach budynków. Z tego bowiem powodu zabudowania cierpią nie tylko pod względem estetycznym, ale również technicznym – tłumaczy Aleksander Stodółka z Zakładu Komunalnego „PGM”.
Ptasie odchody to substancja silnie żrąca i mogąca powodować spore szkody. Warto pamiętać o tym, żeby nie dokarmiać gołębi, a w szczególności chlebem.
– Ekspansja zwierząt w kierunku miast to w dobie pandemii, jedno z wyzwań m.in. właśnie dla zarządców nieruchomości. W administracjach, również tych chorzowskich, podejmuje się działania polegające m.in. na wykładaniu szczepionek przeciwko wściekliźnie – dodaje Aleksander Stodółka.
Lis idący w nocy środkiem drogi, to wcale nie tak rzadki widok. Rygory pandemiczne sprawiły, że zwierzęta poczuły się śmielej. Inaczej również reagują na ludzi.
– Lisy z natury raczej unikają ludzi, jednak w tych nowych realiach zaleca się ostrożność. Nie wiadomo bowiem, czy dany osobnik nie jest zarażony wścieklizną. Pamiętajmy, że jest to zwierzę dzikie, które nie wiadomo gdzie przebywało kilka dni temu i nie wiadomo, czym się żywiło. Może na przykład przenosić na sobie różne patogeny chorobotwórcze w postaci wirusów i bakterii. Zwierzętami, które bez względu na pandemię nie mają oporów przed przemieszczaniem się po centrach miast są dziki. W naszej aglomeracji szacuje się, że takich osobników jest nawet kilkaset – tłumaczy Aleksander Stodółka.
Niestety mieszkańcy często nieświadomie sami wspierają ten proces. Wszelkiego rodzaju pozostałości pokarmów i odpadki biologiczne, które trafiają na śmietnik są dla dzikich zwierząt doskonałą zachętą to zmiany swoich naturalnych żerowisk na ludzkie osiedla.