Błogosławiony Kapłan z Chorzowa Starego

Błogosławiony Kapłan z Chorzowa Starego
Ksiądz Jan Macha.Fot.: janmacha.gosc.pl

Ksiądz Jan Macha miał zaledwie 28 lat, kiedy został stracony przez Niemców pod gilotyną w czasie drugiej wojny światowej. Była to kara za pomoc najbardziej potrzebującym. Z okazji zbliżającej się beatyfikacji przypominamy życiorys duchownego.

Ksiądz Jan Franciszek Macha urodził się 18 stycznia 1914 roku w Chorzowie Starym, w tradycyjnej śląskiej rodzinie Pawła Machy i Anny z domu Cofałka. Miał dwie siostry i brata. W rodzinie nazywano go zdrobniale Hanikiem. Dom rodzinny mieścił się przy ul. Bożogrobców 44. Od 1921 roku Jan uczył się w szkole ludowej w Chorzowie (obecnie Szkoła Podstawowa nr 24), a w 1925 roku został przyjęty do Państwowego Gimnazjum Klasycznego w Królewskiej Hucie (obecnie Zespół Szkół Technicznych nr 2 im. Marian Batko).

Tablica pamiątkowa w auli ZST nr 2 im. Mariana Batko. Fot.: Adam Lapski

Był przedstawicielem pierwszego pokolenia Górnoślązaków wychowanych w wolnej Polsce. Udzielał się w harcerstwie i sporcie. Pasjonowała go piłka ręczna, w której osiągnął wiele sukcesów, m.in. był reprezentantem Górnego Śląska w piłce ręcznej jedenastoosobowej. Działał również w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, występując w amatorskich przedstawieniach teatralnych. 16 czerwca 1925 roku otrzymał sakrament bierzmowania. Udzielił mu go w kościele pw. św. Jadwigi w Chorzowie administrator apostolski na Górnym Śląsku ks. August Hlond.

25 czerwca 1939 – święcenia kapłańskie

W 1934 roku Jan wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. 25 czerwca 1939 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Stanisława Adamskiego w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach. 27 czerwca 1939 roku odprawił Mszę św. prymicyjną w rodzinnej parafii pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym. Na krótko podjął tam pracę. Następnie został wikarym w parafii pw. św. Józefa w Rudzie Śląskiej.

Chorzow St. ks. Jan Macha w ogrodzie w dniu prymicji. 27.06.1939. Fot.: janmacha.gosc.pl

Konspiracyjna „Konwalia”

Ksiądz Macha został stracony jako członek polskiej podziemnej organizacji. Jednak istotą jego aktywności nie była walka, ale praca charytatywna. Impulsem do aktywności konspiracyjnej były odwiedziny kolędowe w parafii pw. św. Józefa w Rudzie Śląskiej na przełomie lat 1939 i 1940. Spotykał się wówczas ze skrajną biedą tych, którym ojców i synów aresztowano albo zabito w czasie terroru, jaki na Górnym Śląsku rozpoczął się po niemieckiej okupacji we wrześniu 1939 roku.

Wkrótce znalazł pomocników i rozszerzył akcję dobroczynną na całą okolicę. Przyjęła ona później formę konspiracji zainicjowanej przez prefekta Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie ks. Józefa Rzychonia CM. Założył on w Rudzie Śląskiej inspektorat rudzko-chorzowski Polskiej Organizacji Zbrojnej, na której czele stanął ks. Macha. Placówka otrzymała pseudonim Konwalia, ale z działalnością wojskową, jak się wydaje, niewiele miała wspólnego. Według szacunków historyków w kręgu oddziaływania „Konwalii” mogło być nawet kilka tysięcy ludzi organizujących pomoc, a przede wszystkim oczekujących na wsparcie.

Wpadka Kornasa

Niemcy od dawna byli na tropie konspiratorów, a szczegółowe informacje zdobyli po aresztowaniu w październiku 1940 roku Karola Kornasa, szefa sztabu śląskiej organizacji Służba Zwycięstwu Polsce, a później Związku Walki Zbrojnej. Jego wymuszone torturami w śledztwie zeznania spowodowały także aresztowania grupy księdza Machy. Jej rozpracowanie trwało kilka miesięcy. Wiosną 1941 roku ksiądz Macha był dwa razy wzywany przez gestapo, ale skończyło się tylko na przesłuchaniach. Aresztowanie nastąpiło 5 września 1941 roku na dworcu w Katowicach. Gestapo znalazło przy nim listę osób, którym pomagali, oraz inne dokumenty wskazujące, że zbierali pieniądze i przekazywali je potrzebującym. Lista była jednym z głównych dowodów w późniejszym śledztwie i procesie.

Ostatnia noc

2 grudnia 1942 roku wieczorem ks. Joachim Besler został nagle wezwany do więzienia w Katowicach, gdzie był kapelanem. Wiedział, że nocne wezwania oznaczają jedno – będzie musiał przygotować na śmierć kolejnych skazanych. Wśród nich dostrzegł ks. Jana Machę, którego znał od pięciu miesięcy. Systematycznie go spowiadał i komunikował. Jak zanotował w swych wspomnieniach, wprawdzie wiedział, że wikary z Rudy Śląskiej jest skazany na śmierć, ale nie spodziewał się najgorszego. Zwłaszcza że czytał petycję do niemieckich władz napisaną przez wikariusza generalnego ks. Franza Wosnitzę, zarządzającego diecezją katowicką po wygnaniu biskupów, o uwolnienie skazanego kapłana. Liczył więc na to, że kara śmierci zostanie zamieniona na więzienie. Księża ginęli w obozach koncentracyjnych, ale żadnego dotąd nie wysłano na gilotynę.

Ksiądz Macha wykorzystał ostatnie chwile na to, aby poprosić kapelana o przekazanie pożegnania wszystkim, którzy się o niego troszczyli, a zwłaszcza biskupowi, wikariuszowi generalnemu, proboszczowi ks. Janowi Skrzypczykowi oraz przyjacielowi i koledze rocznikowemu ks. Antoniemu Gaszowi. Temu ostatniemu przekazał także swój brewiarz i kielich, którego używał w parafii w Rudzie Śląskiej. Osobne słowa podziękowania skierował pod adresem rodziców. Później poprosił o spowiedź.
Gilotyna zaczęła swą pracę przed północą. Księdza Machę stracono jako ostatniego z tej grupy, piętnaście minut po północy 3 grudnia 1942 roku. Jego ciała nigdy nie wydano rodzinie. Ksiądz Besler dowiedział się, że ciała więźniów politycznych po zgilotynowaniu były przewożone do KL Auschwitz, gdzie je palono.

W liście pisanym na kilka godzin przed egzekucją ksiądz Macha prosił rodzinę, aby urządziła mu na cmentarzu cichy zakątek. „(…) żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie »Ojcze nasz«”. Jego prośba została spełniona po latach, kiedy z inicjatywy kolegów rocznikowych w październiku 1951 roku na starym cmentarzu parafii pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym powstał symboliczny grób księdza Jana.

Symboliczny nagrobek ks. Jana Machy na starym cmentarzu parafilanym św. Marii Magdaleny. Fot.: Adam Lapski

Źródło: janmacha.gosc.pl

Jeszcze więcej wiadomości z Chorzowa