10 stycznia, kilka minut po godzinie 16, policjanci patrolując ul Armii Krajowej zauważyli dym wydobywający się z jednego z mieszkań, znajdującego się na parterze kamienicy. Wewnątrz znajdowała się kobieta.
Spokojny do tej pory patrol nagle zmienił się w akcję ratunkową rodem z filmów sensacyjnych. Pierwszą reakcją mundurowych na informację o obecności człowieka w płonącym mieszkaniu było wezwanie służb ratunkowych. Policjanci postanowili nie czekać na ich przyjazd i pomimo zagrożenia zdecydowali się dostać do środka.
Drzwi były jednak zamknięte, a na próby pukania i nawoływania nikt nie reagował. Na szczęście funkcjonariuszom udało się wypchnąć jedno z okien, co umożliwiło im wejście do środka. Tam, w jednym z pomieszczeń, zauważyli śpiącą kobietę, którą natychmiast ewakuowali w bezpieczne miejsce, a następnie powrócili do mieszkania i ugasili pożar.
Na szczęście tym razem nie doszło do tragedii, po zbadaniu przez załogę pogotowia ratunkowego okazało się, że dzięki szybkiej reakcji policjantów 37-latka nie odniosła poważniejszych obrażeń i po przewentylowywaniu budynku mogła wrócić do mieszkania.