Nawet dziesięć lat więzienia grozi 25-latkowi, który w nocy z soboty na niedzielę ukradł tramwaj i przejechał z nim z Katowic do Chorzowa.
Obsługującego nocne kursy motorniczego Tramwajów Śląskich zdziwił nieznany mu numer linii 33. Po konsultacji z dyspozytorem okazało się, że linia o takim numerze nie istnieje, a tramwaj powinien stać w zajezdni.
Policja udała się w pościg za samozwańczym motorniczym, który zdążył już dojechać do chorzowskiego rynku. Co więcej, po drodze obsługiwał przystanki, zabierając ze sobą nieświadomych pasażerów.
Przy centrum przesiadkowym odłączono trakcję, a złodziej został zatrzymany.
– W chwili zdarzenia był trzeźwy. Powiedział, że jest synem motorniczego i chciał zobaczyć, jak to jest prowadzić tramwaj –mówi młodszy aspirant Karol Kolaczek z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie.
Na szczęście nikomu nic się nie stało, a tramwaj wrócił nieuszkodzony do zajezdni. Chorzowscy mundurowi wyjaśniają w jakich okolicznościach mężczyzna zdołał dostać się do jego wnętrza i go uruchomić.
Zatrzymanemu 25-latkowi przedstawiono zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz krótkotrwałego zaboru pojazdu o znacznej wartości. Tramwaj, którym się poruszał wart jest ponad 7 mln zł. Na wniosek prokuratury sąd aresztował mężczyznę na trzy miesiące.
Z przymrużeniem oka do zdarzenia odniósł się Transport GZM, który na swoim facebookowym profilu przypomniał, że marzenia o karierze motorniczego należy spełniać, rozpoczynając kurs.