Jestem optymistką i nie boję się wyzwań

Jestem optymistką i nie boję się wyzwań

W okresie upadłości pracownicy nie otrzymywali wypłaty, a mimo to przychodzili do swojego zakładu, żeby pilnować majątku. Myślę, że gdyby nie oni, to Walcowni już by nie było, zostałaby rozkradziona – wyznaje w rozmowie z Chorzowianinem Bogusława Niewęgłowska, Prezes Zarządu Walcowni Blach Batory Spółka z o.o.

– Kobieta na stanowisku prezesa w branży przemysłowej to wielka rzadkość. Jak doszło do tego, że stanęła Pani na czele zakładu hutniczego, w którym od zawsze dominują mężczyźni?

– Zostałam powołana na prezesa zarządu spółki Walcownia Blach Batory trzy miesiące temu, 30 lipca tego roku. Muszę podkreślić, że jestem związana z tym miejscem od 2017 roku, kiedy to Węglokoks S.A. przejął zakład po upadłości. Najpierw pełniłam funkcję głównego specjalisty ds. kontrolingu, a później dyrektora finansowego. Mogę więc powiedzieć, że nie jestem “człowiekiem znikąd”.

Zanim jednak trafiłam do branży przemysłowej, przez wiele lat byłam związana z bankowością. Przeszłam drogę menedżerską, pracowałam na kilku stanowiskach. Z sukcesem współtworzyłam oddział operacyjny Banku Ochrony Środowiska, w którym pracowałam przez 18 lat. Moja praca została doceniona przez Związek Banków Polskich, który przyznał mi Odznakę Honorową za zasługi dla bankowości polskiej. Później jeszcze podjęłam pracę w Banku Gospodarki Żywnościowej i współtworzyłam oddział w Sosnowcu, ale po późniejszych zmianach zachodzących w bankowości, nie zawsze korzystnych dla osób tam pracujących, postanowiłam dokonać zmiany w swoim życiu zawodowym…

– … i zdecydowała się Pani na pracę w zakładzie przemysłowym, będącym po upadłości i w tarapatach finansowych. Spore wyzwanie!

– Tak, to prawda. Ale ja nigdy nie bałam się wyzwań. Na początku musiałam oczywiście włożyć wiele wysiłku w to, aby poznać specyfikę firmy, gruntownie przeanalizować dokumentację i przedstawić odpowiednie wnioski. Efekty mojej pracy zostały jednak szybko docenione przez zarząd spółki, jak i przez władze Węglokoksu S.A. I po pięciu latach pracy w zakładzie zdecydowałam się wystartować w konkursie na prezesa spółki.

Co ciekawe, wcześniej w ogóle nie brałam pod uwagę takiej możliwości. Zmotywował mnie do tej decyzji poprzedni prezes, który odchodząc ze stanowiska stwierdził, że jego zdaniem jestem jedyną osobą w spółce, która “to pociągnie”. Muszę przyznać, że poczułam się w pewien sposób zobowiązana do wzięcia na siebie tej odpowiedzialności. Oczywiście, zdecydowało też wiele innych względów – jak zawsze przy tego typu decyzjach.

– A w jaki sposób mężczyźni zareagowali na to, że stery w spółce przejęła kobieta?

Nie ukrywam, że obawiałam się tej reakcji, bo przecież panowie stanowią zdecydowaną większość załogi. Tutaj jeszcze żadna kobieta nie była prezesem! Pomyślałam, że będą mówić: ”Jak to, baba będzie nami rządzić?”. Ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie, od samego początku z wielu stron docierały do mnie słowa wsparcia, także ze strony mężczyzn.

Chcę podkreślić, że od samego początku kładę duży nacisk na budowanie dobrych relacji międzyludzkich w zakładzie. Moja odpowiedzialność za spółkę wiąże się z odpowiedzialnością za ponad 200 zatrudnionych tutaj pracowników, a także za ich rodziny. Nie chcę zabrzmieć zbyt patetycznie, ale uważam, że największą wartością naszej firmy są ludzie.

– Czy to prawda, że odwiedza pani hale produkcyjne w stroju roboczym?

– Tak, w każdy wtorek spotykam się z kierownikami oraz załogą w halach. Ale nie widzę w tym nic nadzwyczajnego, podobnie jak w tym, że przebieram się w strój odpowiedni do okoliczności. Moje rozmowy z pracownikami w ich miejscu pracy uważam za coś naturalnego. W ten sposób na bieżąco wymieniamy się informacjami, a przy okazji budujemy prawdziwy zespół.

W naszej Walcowni jest wielu pracowników, którzy pracują tutaj od samego początku i są związani z tym miejscem rodzinnie. Oni pamiętają czasy, kiedy była tu Huta Batory, a potem kolejni właściciele. Wzruszyła mnie opowieść o tym, że w okresie upadłości pracownicy nie otrzymywali wypłaty, a mimo to przychodzili do swojego zakładu, żeby pilnować majątku. Nie było wody, nie było światła ani ogrzewania, a oni przychodzili, organizowali się i pilnowali zakładu. Myślę, że gdyby nie oni, to Walcowni już by nie było, zostałaby rozkradziona.

Kiedy mówię, że pracownicy są naszym największym kapitałem, to mam także na myśli ich wiedzę i umiejętności, nabyte przez wiele lat pracy. Jest w naszej spółce aż osiem osób, które mają 40-letni lub większy staż zatrudnienia! Ostatnio uhonorowaliśmy tych pracowników symbolicznymi zegarkami z imiennymi grawerami i będziemy kontynuować ten zwyczaj podczas corocznych obchodów Dnia Hutnika.

Musimy jednak pamiętać o tym, że wraz odchodzeniem doświadczonych pracowników na emeryturę stopniowo tracimy fachowców, którzy mogliby swym następcom przekazywać wiedzę. Dlatego jako prezes spółki dużą wagę przykładam do nawiązywania kontaktów w zakresie edukacji i kształcenia nowych kadr pracowników, którzy w najbliższych latach będą w naszej branży bardzo potrzebni. Wstępne rozmowy toczymy z Technikum Elektryczno-Mechanicznego im. Nikoli Tesli w Chorzowie oraz z Politechniką Śląską w Gliwicach. Bardzo owocne spotkanie miałam także z prezydentem miasta, Andrzejem Kotalą.

– Chorzów, a wcześniej Królewska Huta, swój rozwój zawdzięcza właśnie hutnictwu, które na stałe wpisało się w historię i teraźniejszość miasta. Czasy się zmieniają, jednak jak się okazuje tradycje hutnicze wciąż są tutaj żywe.

– Oczywiście, widać to doskonale także w naszym zakładzie. Są u nas pracownicy, których dziadkowie i rodzice byli hutnikami. Nie przypadkowo to właśnie w Chorzowie powstało pierwsze w Polsce Muzeum Hutnictwa. Muszę podkreślić, że w tworzeniu tej jedynej w swoim rodzaju ekspozycji uczestniczyli m.in. pracownicy Walcowni Blach Batory, dzieląc się swoimi wspomnieniami i pamiątkami.

Myślę, że ta hutnicza przeszłość może być dla Chorzowa i jego mieszkańców powodem do dumy. Ostatnio nasza spółka zorganizowała w Muzeum Hutnictwa spotkanie, na które zaprosiliśmy partnerów biznesowych z całego kraju. Mimo że współpracujemy z sobą od wielu lat, to w większości widzieliśmy się po raz pierwszy i to od razu w tak oryginalnym miejscu. Wszyscy goście byli pod ogromnym wrażeniem hutniczego muzeum, co jest dowodem na to, że tradycja może w naturalny sposób łączyć się z przyszłością i rozwojem.

– Jaka jest obecnie sytuacja finansowa spółki Walcownia Blach Batory? Czy po trudnych latach hutnictwo będzie się rozwijać?

Walcownia Blach Batory Spółka z o.o. należy do silnej grupy kapitałowej Węglokoks i to zapewnia nam stabilną sytuację finansową i bardzo dobre perspektywy rozwoju. Grupa zdecydowała się inwestować w hutnictwo, a to dla nas świetna wiadomość. Wartość inwestycji w tej branży planowanych przez Węglokoks na 2023 rok wynosi 570 milionów złotych, z czego 70 milionów jest przewidzianych dla Walcowni Blach Batory. Mamy już zatwierdzony biznesplan – inwestycja dotyczyć będzie produkcji blach trudnościeralnych o wysokiej twardości bezpośrednio na walcarce. Wiąże się to z opracowaniem nowej i tańszej technologii walcowania. Krótko mówiąc: jestem optymistką.

Warto podkreślić, że obecnie zmienił się paradygmat umiejscowienia produkcji w hutnictwie. Przez wiele lat utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że wszystko możemy sprowadzić i że nie musimy produkować stali u siebie. Kryzys ostatnich lat, spowodowany pandemią i wojną w Ukrainie, zmienił funkcjonowanie gospodarki. Niemal z dnia na dzień, nasz główny dostawca stali – kombinat metalurgiczny Azowstal w Mariupolu – przestał istnieć. Musieliśmy znaleźć inne kanały dystrybucji, choć wobec ciągłych zawirowań na rynku stali wszystkie z nich są obarczone dużym ryzykiem.

Obecnie większość państw Unii Europejskiej nastawia się na swój przemysł, jak najmniej uzależniony od zewnętrznych dostaw. Właśnie dlatego Węglokoks S.A. planuje wybudowanie swojej stalowni, co jest bardzo dobrym prognostykiem dla nas wszystkich. Także jeśli chodzi o miejsca pracy.

Rozmawiał: Waldemar Kosior

Jeszcze więcej wiadomości z Chorzowa