Z całą pewnością nie tak wyobrażali sobie wczorajszy mecz zawodnicy Ruchu Chorzów. Niebiescy przegrali w Pucharze Polski z rezerwami Legii Warszawa 3:2 (1:1). Głos po spotkaniu zabrał kapitan Tomasz Foszmańczyk, a także trenerzy obu zespołów.
Spotkanie w stolicy wydawało się idealną okazją do powrotu na zwycięską ścieżkę, a także złapania pewności siebie przez 14-krotnego Mistrza Polski. Stało się jednak zupełnie odwrotnie. Stangert otworzył wynik spotkania w pierwszej połowie, a żeby doprowadzić do wyrównania Ruch potrzebował rzutu karnego, który wykorzystał Tomasz Foszmańczyk.
Trzecioligowe rezerwy Legii prezentowały się lepiej na tle Niebieskich i potwierdziły to w drugich 45 minutach. Waniek podwyższył na 2:1, później znowu mieliśmy remis za sprawą samobójczej bramki Wnorowskiego. Ostatecznie do siatki trafił jeszcze Ryczkowski. Tym samym Ruch odpadł z rozgrywek Pucharu Polski.
Swoimi przemyśleniami podzielili się trenerzy podczas konferencji, a także kapitan Ruchu Tomasz Foszmańczyk.
Jarosław Skrobacz – trener Ruchu Chorzów
Gratulacje dla młodej drużyny Legii. Wygrała zasłużenie. Ogrom sytuacji prowokowaliśmy w tym meczu. Mogły się skończyć jeszcze kilkoma bramkami przy lepszym wykorzystaniu ich przez gospodarzy. Gratulacje raz jeszcze za przejście do kolejnej rundy, dla chłopaków to duże wydarzenie. A my… Trzeba jechać dalej i myśleć o sobocie. To już się stało i niestety nie da się już tego odmienić.
Piotr Jacek – trener Legii II Warszawa
Mecz, jakich pewnie wiele w Pucharze Polski. Drużyna niżej notowana daje radę, wygrywa z zespołem, który reprezentuje śląski region na najwyższym poziomie w Polsce. Fajnie, że ta wygrana nie była wymęczona, tylko w niektórych momentach gry ze wskazaniem na nas. Cieszymy się z takiego zwycięstwa, ale tonujemy tę radość, bo w sobotę czeka nas spotkanie ligowe, które jest bardzo, bardzo dla nas istotne.
Tomasz Foszmańczyk – Ruch Chorzów
Okazało się to, że drugi zespół Legii był od nas lepszy o jedną bramkę. Nie przystoi nam i taki wynik i taka gra w obronie całą drużyną. Nie jest to kwestia tylko tych, którzy są najbliżej bramki ale całej drużyny. Trzeba powiedzieć, że Legia za łatwo dochodziła do sytuacji. Powtarzam to nie wina obrońców, bo defensywa powinna zaczynać się od napastników.