To było czyste szaleństwo! Huśtawka nastrojów w meczu Ruchu z Legią

To było czyste szaleństwo! Huśtawka nastrojów w meczu Ruchu z Legią
Portugalski piłkarz Legii Rui Pinto (nr 10) uderza na bramkę Ruchu

Gdy rozpoczęła się ostatnia minuta, „Niebiescy” przegrywali z Legią Warszawa 3:4. Później dwa gole strzelił Michał Dubiel i hala MORiS eksplodowała z radości! Ale goście grali do końca i wyszarpali remis 5:5.

Na początku lutego Ruch Chorzów zmierzył się z Legią Warszawa na Stadionie Śląskim w PKO Ekstraklasie (przegrywając 0:1). W środowy wieczór te same marki stoczyły kapitalny bój w FOGO Futsal Ekstraklasie. Od emocji aż kipiało! Zabrakło tylko happy endu, ale po kolei…

Futsalowa Legia przyjechała do Chorzowa bardzo wąskim, dziewięcioosobowym składem (w tym dwóch bramkarzy). Dominowali obcokrajowcy – w wyjściowej piątce znalazł się jeden Polak, bramkarz Michał Sobków, a oprócz niego Portugalczycy Rui Pinto i Sergio Monteiro oraz Brazylijczycy Andre Luiz i Davidson Silva. Legionistów prowadzi Ukrainiec Oleksandr Kosenko, na co dzień trener reprezentacji tego kraju.

Gospodarze dysponowali pełną „czternastką”. Jednak w sporcie liczy się głównie jakość, a nie ilość. Już w 5. minucie Rui Pinto płaskim strzałem zmusił do kapitulacji Pawła Pstrusińskiego. Kilka minut później, po strzale Davidsona Silvy, chorzowian od straty drugiego gola uratował słupek.

Chorzowianie starali się wykorzystać swój znak firmowy, czyli stałe fragmenty gry. Krzysztof Salisz i Michał Tkacz rozumieją się bez słów w takich sytuacjach. Ten pierwszy zagrał w pole karne, ale grający trener „Niebieskich” (zastąpił Mirosława Miozgę) niedokładnie przyłożył nogę i nie zdołał pokonać Sobkowa. Próbowali także Sebastian Brocki i Aleksander Hartstein, ale wynik nie uległ zmianie. A po kolejnym uderzeniu „Brocky’ego” – efektowny wolej – dobrze interweniował bramkarz Legii.

Pachniało bramką wyrównującą, tymczasem w 13. minucie było już 0:2. „Stranieri” z Warszawy rozegrali piłkę zbyt szybko dla chorzowian. W efekcie Andre Luiz wszedł w obronę Ruchu jak w masło i pokonał Oliviera Nadolskiego, który zastąpił kontuzjowanego Pstrusińskiego.

Fani „Niebieskich” wkrótce jednak także mieli powody do radości. Brocki trafił w słupek, ale do dobitki ruszył Michał Dubiel i za moment piłka wylądowała w siatce. Zawodnik z nr 27 mógł jeszcze przed przerwą podwoić stan posiadania i wyrównać. Asystę zaliczyłby… Nadolski, który w kontrze zapędził się aż na połowę Legii. Tym razem jednak Dubiel przegrał pojedynek z Sobkowem.

Drugą połowę chorzowianie rozpoczęli niestety fatalnie. 77 sekund po wznowieniu gry przegrywali już 1:3. Stracili piłkę, zaś Andre Luiz w sytuacji sam na sam ze spokojem „położył” Nadolskiego i skierował piłkę do siatki.

Ale Ruch się nie podłamał. Minęło zaledwie 37 sekund i zdobył bramkę kontaktową. Brocki przełożył piłkę na lewą nogę i nie dał szans Sobkowowi. Niewiele brakowało, a chorzowianie szybko wyrównaliby na 3:3. Najpierw Seget, potem Tkacz uderzali na bramkę Legii, lecz goście zdołali się wybronić.

Później kilka razy kotłowało się pod bramką Ruchu. Najwięcej „wiatru” robił Andre Luiz, który był momentami nieuchwytny dla chorzowian. Kilka razy doskonale bronił Nadolski, który zbierał zasłużone brawa od kibiców zgromadzonych w hali MORiS. Napór Legii przybierał na sile, ale golkiper „Niebieskich” łapał lub odbijał wszystko!

Na cztery minuty przed syreną chorzowianie wycofali golkipera. „Lotnym” był Roman Wachuła. Ryzyko początkowo się nie opłaciło. Ruch stracił piłkę, a Davidson Silva bez problemów trafił do pustej bramki.

Nadzieje odżyły w 39. minucie, gdy mocnym strzałem z dystansu Brocki doprowadził do stanu 3:4. „Niebiescy” nadal atakowali w piątkę i na 46 sekund przed końcem po zagraniu wzdłuż bramki Dubiel wyrównał.

Podrażniona Legia rzuciła się do ataku i nadziała na kontrę. Brocki zagrał do Dubiela, a ten ulokował piłkę pod poprzeczką bramki gości, kompletując hat-tricka. Hala MORiS eksplodowała z radości! Rezerwowi „Niebieskich” wbiegli na parkiet. To było czyste szaleństwo!

Do zakończenia meczu pozostało 25 sekund. Niestety dla chorzowian Legia nie zwątpiła w odwrócenie losów potyczki. Potrzebowała tylko 10 sekund, by zdecydowanie zbyt łatwo „rozklepać” Ruch, a Davidson Silva tylko dołożył nogę, doprowadzając do remisu.

Po końcowej syrenie futsaliści z Chorzowa byli załamani. Niektórzy padli na parkiet. Pocieszał ich Seweryn Siemianowski, wiceprezes Ruch Chorzów Futsal i prezes piłkarskiego Ruchu.

„Niebiescy” zdobyli 10. punkt w tym sezonie i awansowali na 14. miejsce w tabeli. Niestety strata do FC Reiter Toruń – ekipy z 13. miejsca, pierwszego „nad kreską” – wynosi aż 10 „oczek”. W następnej kolejce Ruch zagra na wyjeździe z zamykającą tabelę Sośnicą Gliwice. Derby rozegrane zostaną w sobotę, 2 marca, o godz. 19.00.

23. kolejka FOGO Futsal Ekstraklasy
Ruch Chorzów Futsal – Legia Warszawa 5:5 (1:2)
Bramki:
Dubiel trzy (16, 40, 40), Brocki dwie (22, 39) – Rui Pinto (5), Andre Luiz dwie (13, 22), Davidson Silva dwie (38, 40).
Żółte kartki: Dubiel – Davidson Silva.
Ruch: Pstrusiński (Nadolski) – Wachuła, Hartstein, Grecz, Brocki oraz Salisz, Dubiel, Tkacz, Seget, Jankowski, Grzybowski.
Legia: Sobków – Sergio Monteiro, Andre Luiz, Rui Pinto, Davidson Silva oraz Klaus, Storożuk, Nuno Chuva.

Jeszcze więcej wiadomości z Chorzowa