Kajetan Duszyński był zdecydowanym faworytem rywalizacji na 400 m. W Toruniu nie wystartowali bowiem m.in. Karol Zalewski, Dariusz Kowaluk czy Jakub Krzewina. Były zawodnik TS AKS Chorzów, a obecnie AZS AWF Łódź, najpierw pewnie przeszedł przez sobotnie eliminacje, a w niedzielę przystąpił do walki o złoto.

„Kajetano” biegł na korzystnym w hali torze nr 6. Od początku prowadził, pierwsze 200 m przebiegł mocno (wyraźnie poniżej 22 sekund), a później kontrolował sytuację do mety. Wygrał z wynikiem 46,71 s. Jest to jego nowy rekord życiowy na 400 m w hali.

Na podium stanęli także Tymoteusz Zimny (47,17 s) oraz Mateusz Rzeźniczak (47,28 s). Dla Kajetana Duszyńskiego to drugi tytuł halowego mistrza Polski na 400 m (wcześniej w 2020 r.).

Biegacz z Chorzowa nie był jednak do końca usatysfakcjonowany. Liczył na wypełnienie minimum na zbliżające się Halowe Mistrzostwa Świata w Belgradzie (46,50 s.).

– Chciałem poprawić indywidualne minimum na mistrzostwa świata. Bieg był zbyt mocno otworzony, brakło trochę końcówki, ale po takim okresie przygotowawczym, jaki miałem przez pół roku, to i tak jestem zadowolony – powiedział Duszyński w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim z TVP Sport.

Następnie wyjaśnił, dlaczego nie mógł optymalnie przygotować się do sezonu halowego.

– Było wiele perypetii, nie chcę się użalać. W grudniu wypadł mi miesiąc z powodu przygotowań w wojsku, potem miałem dwa tygodnie kontuzję, przez tydzień byłem chory. Wyczerpałem chyba limit pecha – uśmiechnął się Kajetan Duszyński w wywiadzie dla TVP Sport.

Na razie nie wiadomo, czy mistrz olimpijski z Tokio wystąpi na Halowych MŚ w Belgradzie. Nie zapadła bowiem decyzja, czy Polska – pod nieobecność kilku czołowych 400-metrowców – desygnuje na zawody w Serbii sztafetę 4×400 m.