Kiedyś święcił triumfy z futsalowym Cleareksem Chorzów, którego był założycielem. Ostatnio czerpie ogromną radość z biegania. 64-letni Zdzisław Wolny ukończył najbardziej prestiżowy bieg górski na świecie: Ultra-Trail du Mont-Blanc, na dystansie 176 km.
Pięć lat temu Zdzisław Wolny skompletował „Wielkiego Szlema” maratonów. Mowa o ukończeniu sześciu biegów ulicznych na dystansie 42,195 km należących do prestiżowego cyklu World Marathon Majors (Berlin, Tokio, Londyn, Chicago, Nowy Jork i Boston). Wówczas startował już także w górskich ultramaratonach.
Czytaj także: Zdzisław Wolny w elitarnym klubie maratończyków
W naszej rozmowie z 2019 r. podkreślał, że marzy o pokonaniu trasy kultowego biegu w Alpach – Ultra-Trail du Mont-Blanc. To perła w koronie górskich ultramaratonów. Trasa wiedzie przez trzy państwa: Francję, Włochy i Szwajcarię. Zawodnicy startują w Chamonix, przy dźwiękach słynnego utworu Vangelisa „Conquest of Paradise” (poniżej prezentujemy film nakręcony przez Zdzisław Wolnego). Przed nimi trasa licząca 176 km i niespełna 10000 m przewyższenia. Limit: 46 godzin i 30 minut.
Chorzowianin po raz pierwszy zmierzył się z pętlą wokół masywu Mont Blanc w 2021 r. Przy jego nazwisku pojawiły się wówczas trzy litery, których każdy biegacz wolałby nie zobaczyć – DNF (ang. „did not finish”, czyli „nie ukończył”).
– We wcześniejszych latach ukończyłem CCC oraz TDS (inne biegi w ramach festiwalu biegowego w Alpach, na dystansach 100 i 121 km – przyp. red.), ale to UTMB było moim marzeniem. Wydawało się tak odległe… W 2021 r. podjąłem pierwszą próbę i niestety rozczarowałem się. Bieg zakończyłem na 101. kilometrze, w Arnouvaz. Zbyt wolno podchodziłem i nie zmieściłem się w limicie czasowym – wyjaśnia Zdzisław Wolny w rozmowie z „Chorzowianinem”.
Wiedział jednak, że tak tego nie zostawi. Wiedzieli o tym także ci, którzy pamiętają go z czasów jego działalności w futsalu. Zdzisław Wolny to założyciel i twórca potęgi Cleareksu Chorzów, pięciokrotnego mistrza Polski w halowej odmianie piłki nożnej (od stycznia 2024 r. drużyna występuje jako Ruch Chorzów Futsal). Człowiek niezwykle ambitny, metodycznie dążący do celu.
Trzy lata później chorzowianin ponownie zagwarantował sobie udział w UTMB. Podczas przygotowań nie chciał zaniedbać żadnej kwestii.
– „Robiłem” ogromną liczbę kilometrów. Siedem razy byłem w Zakopanem, wbiegałem na Kasprowy Wierch i z powrotem. Na drugi dzień wejście przez Murowaniec na Krzyżne i powrót. W 2024 r. startowałem w dwóch biegach: na 100 km w Szczawnicy oraz w zawodach, które moim zdaniem były wysiłkowo i technicznie nawet trudniejsze od UTMB. To Tatra Fest – 68 km, ale aż 5000 m przewyższenia. Ukończyłem ten bieg w 15 godzin, 59 minut i 16 sekund. Zmieściłem się w limicie wynoszącym 16 godzin jako ostatni. Na mecie czekała na mnie żona Irena z wnuczką. Ten start nieprawdopodobnie mnie zbudował przed UTMB – podkreśla.
Trening to fundament, ale na sukces w biegu górskim składa się więcej elementów. Chorzowianin zadbał o odpowiednią aklimatyzację. – Podczas UTMB pięć razy przekracza się 2500 m n.p.m., trzeba więc spędzić trochę czasu na wysokości. W tych przygotowaniach to uwzględniłem. Byłem przez osiem dni w Andorze, spałem na wysokości 2400 m n.p.m., wychodziłem na 2900 m n.p.m. Ktoś powie, że osiem dni to mało, ale dla psychiki to było dobre. A psychika jest podstawą tego biegu. Nie można się przygotować na nieprzespanie dwóch nocy. Nie wiedziałem, jak zareaguje mój organizm – relacjonuje.
Zareagował bardzo dobrze. Wolny nie zmrużył oka ani na sekundę, choć… był przygotowany i na taką ewentualność. Miał koszulkę z napisem w trzech językach: „Proszę mnie nie budzić, śpię”. Jak mówi, na szczęście z niej nie skorzystał. Gdyby uciął sobie drzemkę, nawet na pół godziny, mógłby nie zmieścić się w limicie czasowym.
Od początku pilnował limitu jak oka w głowie. Na każdym punkcie kontrolnym zachowywał bezpieczny zapas, wynoszący ponad godzinę. – Miałem absolutny spokój aż do Arnouvaz. Później czekało mnie makabryczne podejście na Grand Col Ferret, które się nie kończy. Wiedziałem jednak, że jak uda mi się to przejść, to już tego nie odpuszczę. I tak też się stało – mówi Zdzisław Wolny.
Na metę w Chamonix dotarł po 45 godzinach, 55 minutach i 37 sekundach. Ostatni kilometr rekompensował cały wysiłek. To były wzruszające obrazki. Tłum kibiców bił brawo każdemu finisherowi. Zdzisław Wolny, dziękując za wsparcie, odwzajemnił się kilkoma ukłonami w stron publiki.
– Satysfakcję mam nieprawdopodobną. Wiem, że wielu ludzi nie wierzyło w to, że ukończę UTMB. Powtórzę to, co powiedziałem kiedyś, po TDS. Na tym krótkim odcinku w Chamonix, wiodącym do mety, dostałem więcej uznania niż przez 25 lat w futsalu. Będąc w nim człowiekiem-orkiestrą, mając wszystko na barkach, nie dosypiając. Wbiegam i ludzie biją obcemu gościowi brawo. To było szczere do bólu. Dlatego tak się kłaniałem i im dziękowałem – mówi ze wzruszeniem w głosie.
Zdzisław Wolny udostępnił nam nagranie ze swojego finiszu w UTMB.
Widzimy ogromne wzruszenie i wysiłek. Uwagę zwraca pochylona w jedną stronę sylwetka. – Nawet nie wiedziałem, że mnie tak skręciło. Nie wiem, co się stało, wyglądałem jak Quasimodo – śmieje się biegacz z Chorzowa. Domyśla się, jaki mógł być powód.
– To nie była żadna kontuzja. Pamiętam, że pokonywaliśmy odcinek w Szwajcarii. Wąska trasa, łańcuchy i przepaść z prawej strony. Nachylałem się tak na lewo, że prawdopodobnie mi to później zostało. To była już druga noc bez sekundy spania… – wspomina.
O tym, jak trudny był to bieg, najlepiej świadczą liczby. Na starcie UTMB stanęło 2761 biegaczy. Aż 1001 osób (czyli ponad 36 proc.) nie dotarło do mety. Na pętli wokół Mont Blanc cierpią wszyscy, nawet najwięksi. Wiedzą coś o tym Katarzyna Solińska i Marcin Świerc, czołowe postaci polskich biegów górskich. Oboje chcieli walczyć o wysokie lokaty, ale po problemach na trasie musieli zmienić cel. Czytaj: walczyć o dotarcie do mety.
Marcin Świerc (zwycięzca TDS 2018) w podsumowaniu swojego występu wspomniał o Zdzisławie Wolnym, z którym zna się prywatnie.
„Wiem, że walka o metę, na każdym poziomie sportowym to ogrom wysiłku. Mój kolega, Zdzisław Wolny, w wieku 64 lat też ukończył i złamał 46h. Cieszę się, że mogłem mu pomóc czy doradzić w przygotowaniach. Na trasie UTMB było ponad 1000 DNF to tylko pokazuje jak trasa jest trudna i selektywna. Nie oszczędza nikogo. Każdemu kto ukończył należą się wielkie gratulacje” – napisał w mediach społecznościowych Marcin Świerc, zwycięzca TDS 2018.
– To bardzo miłe ze strony Marcina – mówi nam Zdzisław Wolny.
Za ukończenie UTMB, w przeciwieństwie do biegów ulicznych, nie otrzymuje się medalu. Jest za to kultowa kamizelka finishera. – Każdy w środowisku biegów górskich wie, jaką ma wartość. Coś w stylu zielonej marynarki dla golfistów na turnieju w Auguście – mówi 64-letni chorzowianin.
Kamizelka będzie dla niego symbolem spełnionego marzenia. W górach nie zamierza już podejmować równie trudnych wyzwań. Ma za to kolejny cel w swojej biegowej pasji.
– Przebiegłem 98 maratonów, w tym takie, które zrobiłem w czasach COVID-19. Pamiętajmy, że przez dwa lata praktycznie nie odbywały się żadne zawody. Obiegłem Jezioro Mamry, Mierzeję Wiślaną, Mierzeję Helską, Bogatynię. Będę dążyć do „setki”. Najpierw tej z moimi „prywatnymi” maratonami, a następnie do tej oficjalnej, na której otrzymam medal nr 100 na królewskim dystansie. Fajnie byłoby pobiec na jubileusz w Nowym Jorku, po raz czwarty – uśmiecha się Zdzisław Wolny.
Już za niespełna miesiąc wystartuje na swojej ziemi. 6 października br. weźmie udział w Silesia Marathon (z metą na Stadionie Śląskim).
Na koniec rozmowy zdradza nam jeszcze jeden cel, który sobie postawił. – Chcę napisać książkę. Nie o bieganiu. O życiu. Coś w rodzaju biografii fabularyzowanej. Zdaję sobie sprawę, że będzie to dla mnie trudniejsze zadanie niż to sportowe, ale to moje kolejne marzenie – kończy rozmowę z Chorzowianinem Zdzisław Wolny.
Zobacz zdjęcia Zdzisława Wolnego z Ultra-Trail du Mont-Blanc 2024