Gdyby Jerzy Wyrobek nadal był z nami, 19 grudnia skończyłby 70 lat. – Jeden z najbardziej uczciwych i lojalnych ludzi, jakich znałem – mówił o nim Antoni Piechniczek. Znakomitego piłkarza i trenera wspominali w MDK „Batory” byli koledzy z boiska, podopieczni i najbliżsi.
Jako piłkarz trzykrotnie zdobywał z Ruchem mistrzostwo Polski, piętnaście razy wystąpił w reprezentacji Polski. Jako trener sięgnął z „Niebieskimi” po ostatni – do tej pory – tytuł mistrzowski, w 1989 r., zaś siedem lat później po Puchar Polski. Zawsze był gotów do pomocy, gdy Ruch go potrzebował. Przejmował drużynę w trudnych dla tego klubu latach.
Jerzy Wyrobek zapracował w Chorzowie na status legendy. Zaskarbił sobie szacunek kibiców. Gdy odszedł (w marcu 2013 r.), żegnały go tłumy. 19 grudnia, w 70. rocznicę jego urodzin, w Miejskim Domu Kultury „Batory” odbyło się spotkanie wspomnieniowe połączone z premierą książki o Jerzym Wyrobku „Tata na medal”.
– Zaczynał w szkółce Stadionu Śląskiego, potem grał w Wałbrzychu, a do Ruchu trafił jako ukształtowany zawodnik. Przyszedł wysportowany, szczupły chłopak o świetnej koordynacji ruchowej. Grało się wówczas systemem 4-4-2, ale stoperzy nie byli ustawieni w linii – jeden krył napastnika rywali, drugi ubezpieczał. Jurek tworzył duet z Antonim Nierobą. Mimo nie najlepszych warunków fizycznych (171 cm wzrostu – przyp. red.) miał za zadanie wyeliminowanie środkowego napastnika rywali, zwykle wyższego o parę centymetrów i cięższego o kilkanaście kilogramów. Świetnie sobie z nimi radził dzięki intuicji. doskonale czytał grę. Doprowadzał ich do szewskiej pasji – wspominał Wyrobka Antoni Piechniczek, który grał z nim w Ruchu przez kilka sezonów.
Były selekcjoner reprezentacji Polski cenił Wyrobka nie tylko za jego boiskowe walory.
– Miał on w mojej rodzinie wyjątkowy szacunek. Dzieci wiedziały, że to kolega taty, który z nim grał, a zarazem jeden z najbardziej uczciwych i lojalnych ludzi – mówił Piechniczek o Wyrobku. – Miał specyficzne poczucie humoru, lubił dobry dowcip, nie był smutasem.
Jerzego Wyrobka wspominali byli koledzy z boiska – oprócz Antoniego Piechniczka także Jan Benigier i Henryk Wieczorek, kuzyn Jan Cieślik (syn Gerarda Cieślika), Leszek Baczyński – honorowy prezes Zagłębia Sosnowiec (ostatni klub, jaki prowadził pan Jerzy), byli podopieczni Dariusz Fornalak i Seweryn Siemianowski, a także najbliżsi – żona Monika, córka Magdalena i jeden z trzech synów Łukasz.
Ten ostatni chciał pójść w ślady taty i kontynuować tradycje rodzinne (w Ruchu grał bowiem także jego dziadek, Ryszard „Pingol” Wyrobek, który był bramkarzem). Nie przebił się jednak do pierwszego składu „Niebieskich”.
– Grałem w drugiej drużynie Ruchu. Człowiek myślał, że już ma to nazwisko, Wyrobek, już jest ustawiony, będzie grał na wysokim poziomie. Do nazwiska zabrakło imienia i… skończyło się – uśmiechnął się Łukasz Wyrobek.
Syn wiele razy towarzyszył tacie w podróżach, gdy ten prowadził inne drużyny – m.in. Odrę Wodzisław czy KSZO Osrowiec Świętokrzyskich. Godzinami rozmawiali o futbolu. Czasami pojawiał się trudny moment. Gdy zespół prowadzony przez pana Jerzego przyjeżdżał na Cichą, by zagrać z Ruchem.
– Serce zawsze było, jest i będzie za Ruchem. Jak tata przyjeżdżał na Ruch z Odrą Wodzisław, było bardzo ciężko. Kibicowało się tacie, ale chciało się, żeby wygrał Ruch. Dla mnie najlepszym wynikiem był więc remis – mówił Łukasz Wyrobek.
Jerzy Wyrobek jako trener ratował nie tylko Ruch. Wiele razy przyszło mu pracować w klubach, które broniły się przed spadkiem. Także w takich, w których o stabilności finansowej można było tylko pomarzyć, a działacze byli na bakier z pojęciem „dotrzymywanie słowa”. Nerwy, stres, niepewność – to wszystko było panu Jerzemu nieobce. Nigdy jednak nie okazywał tego w domu.
– Tata trzymał te wszystkie problemy w sobie, wewnętrznie się denerwował, a nas nie chciał martwić i niepokoić. Ostatnim klubem, w którym pracował, było Zagłębie Sosnowiec. Chciałam pojechać na mecz do Sosnowca i go wspierać, bo wiedziałam, że tam na niego kibice krzyczeli… Ale mi nie pozwolił – mówiła córka Jerzego Wyrobka, Magdalena.
To właśnie Magdalena Wyrobek była pomysłodawczynią wydania książki o legendzie Ruchu. – A jednocześnie osobą, która miała w sobie najwięcej determinacji, żeby publikację o tacie wydać – podkreślił Wojciech Krzystanek, współautor „Taty na medal”.
Krzystanek (były dziennikarz Polskiego Radia Katowice, w latach 2005-16 zastępca dyrektora MORiS Chorzów) napisał ją razem z Dariuszem Leśnikowskim (dziennikarz katowickiego „Sportu”). To ich kolejna wspólna publikacja po „Chorzowskich olimpijczykach (1924-2014)” i „Siemianowickich olimpijczykach (1924-2016)”.
– Zbieraliśmy materiały przez pięć lat. Swoją pierwszą rozmowę z prezesem Zagłębia Sosnowiec Leszkiem Baczyńskim odbyłem praktycznie pięć lat temu. Od inspiracji do finiszu minęło więc sporo czasu – mówił Krzystanek.
Dariusz Leśnikowski podkreślał, że Jerzy Wyrobek był jedną z pierwszych osób, z którą rozmawiał, przygotowując materiał do „Sportu”. Spotkanie z legendą Ruchu odcisnęło piętno na jego dalszych losach.
– Rozmowa z panem Jerzym była jednym z pierwszych zadań dziennikarskich dla mnie, jako 21- czy 22-letniego studenta. Wywarła wielki wpływ na to, że w tym zawodzie pozostałem. Zrobiło mi się wtedy sympatycznie. Ktoś tak anonimowy, jak ja wówczas, mógł rozmawiać z wielką postacią, wielką gwiazdą, bo taką był pan Jerzy w latach 90-tych, i czuć się doceniony przez swojego rozmówcę – wspominał Dariusz Leśnikowski.