Reklama:


Co tam się działo! Niezwykła dramaturgia w meczu Ruchu ze Slavią Praga

Co tam się działo! Niezwykła dramaturgia w meczu Ruchu ze Slavią Praga
Katarzyna Wilczek, kapitan Ruchu, w ataku na bramkę SlaviiFot. KPR Ruch Chorzów

Przez większość meczu ze Slavią Praga dominowały „Niebieskie”. Później jednak zaczęły tracić siły, a rywalki wyszły na trzybramkowe prowadzenie. Końcówka to… czyste szaleństwo! Ruch mógł nawet wygrać, skończyło się remisem.

Nieco ponad 22 godziny – tyle dzieliło sobotni mecz KPR Ruch Chorzów w I lidze z ChKS PŁ Łódź (32:16) od niedzielnego w MOL Lidze z wicemistrzem Czech Slavią Praga. Dla „Niebieskich” był to czwarty w tym sezonie weekend z dwoma spotkaniami. Doświadczenie uczyło, że w drugiej potyczce chorzowiankom w końcówce zacznie brakować sił. Tak też się stało, ale pokazały wielki charakter!

Mecz z drużyną ze stolicy Czech Ruch zaczął fantastycznie. Po niemal każdym oddanym rzucie piłka lądowała w bramce Slavii. W 8. minucie gospodynie prowadziły 6:2, a w kolejnych minutach zdołały jeszcze powiększyć przewagę (11:6, 12:7). Po pierwszej połowie drużyna Jarosława Knopika była lepsza o cztery trafienia (17:13).

Schody pojawiły się tuż po przerwie (ponad cztery minuty bez gola), ale „Niebieskie” opanowały sytuację i nawet odskoczyły na sześć goli różnicy. Po rzucie karnym Natalii Kolonko z rzutu karnego było 20:14 w 37. minucie.

Czeszki doskonale jednak wiedziały o tym, że Ruch ma sobotnie spotkanie „w nogach”. Zaczęły bronić wysoko, systemem 3:3, co sprawiało gospodyniom sporo problemów. W odpowiedzi trener Knopik zdecydował się na wariant z siódmą zawodniczką w polu. Od 45. minuty (23:19) przewaga chorzowianek zaczęła szybko topnieć.

– Nie byłyśmy do końca przygotowane na tak wysoką obronę Slavii. Grając „7 na 6”, popełniłyśmy kilka błędów, co skutkowało kilkoma prostymi bramkami dla Pragi. Musimy to poprawić, bo takie sytuacje mogą się tez przydarzać w następnych meczach – powiedziała nam Natalia Doktorczyk, skrzydłowa Ruchu.

Slavia zbliżała się w zastraszającym tempie, aż w końcu objęła prowadzenie. Z rzutów karnych nie myliła się Martina Weisenbilderova (6/6 w drugiej części). Prażanki na nieco ponad pięć minut przed końcem miały aż trzy gole przewagi (25:28). I wówczas… wydarzył się cud, jak określił to trener Ruchu Jarosław Knopik.

Podłamane chorzowianki nagle poderwały się do ataku. Bramkę zdobyła Doktorczyk, między słupkami świetnie spisywała się Monika Ciesiółka, a Polina Masałowa wzięła na siebie ciężar zdobywania bramek. 27:28, 28:28, wreszcie 29:28 na 19 sekund przed końcem! A do tego Slavia grała w osłabieniu.

Jednak Czeszki, po serii błędów i niecelnych rzutów, zdołały wyrównać – za sprawą Denisy Holenakovej. Ruch miał jeszcze sześć sekund na zdobycie bramki nr 30, ale szansy nie wykorzystał (faulowana była Masałowa, Marcelina Polańska wykonywała rzut wolny już po syrenie, ale nie była w stanie przebić się przez mur rywalek). Kibice nagrodzili brawami ambitną postawę chorzowianek. Tak emocjonującego spotkania w tym sezonie w hali MORiS nie było!

– Mecz sezonu? Chyba tak, ciężko będzie to pobić. Kibice kochają takie mecze, w końcówce publiczność podniosła z krzeseł. Czuć było tę atmosferę na samym boisku, że są te okrzyki, są te emocje. Szkoda, że nie ma happy endu, szkoda, że w naszej ostatniej akcji nie padła bramka – powiedział trener Ruchu Jarosław Knopik.

W środę (23 marca) Ruch wystąpi ponownie w MOL Lidze – w Ołomuńcu zmierzy się z Zorą (godz. 18.00).

22. kolejka MOL Ligi
KPR Ruch Chorzów – Slavia Praga 29:29 (17:13)
Ruch:
Ciesiółka, Knapik – Jasinowska 3, Polańska 1, Wilczek 3, Kolonko 4, Doktorczyk 4, Masiuda 2, Kavalova 3, Radlak 4, Grabińska, Masałowa 5.
Slavia: Slejtrova, Koudelkova – Frankova 7, Vostarkova 1, Novotna 2, Holenakova 3, Zimova 1, Durankova 1, Weisenbilderova 7, Motejlova 3, Frycakova 1, Vavrouskova 2, Svobodova 1, Jestribkova.

Jeszcze więcej wiadomości z Chorzowa