Dlaczego po wejściu do chorzowskiej hali trener przeżył szok? W jakim języku będzie komunikować się z piłkarkami Ruchu? Czy zespół zasilą zawodniczki z zagranicy? Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Marko Breziciem, który poprowadzi „Niebieskie” w sezonie 2019/20.
Marko Brezić w piątek podpisał roczny kontrakt z KPR Ruch, a następnie – jeszcze przed spotkaniem z piłkarkami – udzielił pierwszego wywiadu w Chorzowie. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z chorwackim szkoleniowcem, który zastąpi Krzysztofa Przybylskiego.
Oglądał pan w czwartek mecz Ruchu z Koroną Handball Kielce. Jak go pan skomentuje?
Byłem na meczu incognito. To było dobre, interesujące spotkanie, z dwiema nieco różnymi połowami (po pierwszej Ruch prowadził 15:13, by przegrać 30:36 – przyp. red.). Obie drużyny miały okazje, by odnieść zwycięstwo. Ostatecznie Kielce wykorzystały prezenty, jakie dał im Chorzów. W ostatnich dziesięciu minutach Korona mogła już grać bez presji i spokojnie dowieźć wygraną.
Pewnie sprawdzał pan historię Ruchu. W ostatnich sezonach zespół walczył głównie o utrzymanie w Superlidze.
Gdy zwykle walczysz o utrzymanie, nie jest łatwo nagle rywalizować o wyższe cele. Wiem, że w Polsce ma powstać liga zawodowa. Być może niektóre drużyny – głównie te, z którymi do tej pory łatwiej było zdobywać punkty – do niej nie przystąpią. To oznacza, że trzeba będzie walczyć o zwycięstwa z najsilniejszymi. A żeby tak się stało, trzeba będzie pracować podwójnie ciężko. I mieć dużą pewność siebie, by wygrywać. W przyszłym sezonie będzie dużo ciężej. Do każdego meczu trzeba będzie podejść tak, jak byśmy grali przeciwko mistrzowi. To z pewnością duże wyzwanie.
W Ruchu – co było świetnie widać w meczu z Koroną – za zdobywanie bramek odpowiada głównie Magdalena Drażyk. Czasami „Niebieskim” brakuje opcji w ataku.
Zgadzam się z tym. Zawodniczka, o której pan wspomniał, zdecydowanie jest motorem napędowym tego zespołu. Życzeniem każdego trenera jest znalezienie innego rozwiązania, żeby (Drażyk – przyp. red.) mogła nieco odpocząć. Chodzi o to, żeby inne piłkarki także wzięły na siebie odpowiedzialność i rzucały bramki. Ruch to młody zespół. Czasami oczekujemy wiele od młodych zawodniczek, ale później zdajemy sobie sprawę, że w ich wieku są pewne limity. Z czasem jednak są one podnoszone coraz wyżej. Potrzeba czasu i ciężkiej pracy, by znaleźć rozwiązanie. Każda piłkarka musi mieć swoją rolę na boisku w ataku.
Zdaje się, że to nie jest pana pierwsza wizyta w Chorzowie?
To niewiarygodna sytuacja, przed czwartkowym meczem byłem w szoku! W 2009 r. przyjechałem do Chorzowa jako trener reprezentacji Stanów Zjednoczonych na turniej (o Puchar Śląska – przyp. red.). Trenerem reprezentacji Polski był… Krzysztof Przybylski, obecnie prowadzący Ruch. Gdy przyjechałem tutaj, nie mogłem w to uwierzyć. W Polsce jest przecież tyle klubów i tylu trenerów, a my spotykamy się w tym samym miejscu po dziesięciu latach. Krzysztof początkowo mnie nie rozpoznał, ja wiedziałem, kim jest. Mam dobrą pamięć do twarzy.
Pracował pan w wielu miejscach na świecie. Gdzie ostatnio?
Prowadziłem drużynę z Finlandii – Pargas IF. To był męski zespół, ale zawsze uważałem się za trenera kobiecego handballu. Przez większą część kariery prowadziłem żeńskie drużyny. Wiadomo jednak, że czasami zdarza się oferta trenowania mężczyzn i z niej się korzysta. Zanim pracowałem w Finlandii, byłem szkoleniowcem w Norwegii, Niemczech, Włoszech, przez jeden sezon w Katarze, a także w Stanach Zjednoczonych. W Chorwacji prowadziłem zespoły pierwszoligowe – Osijek, Samobor, Lokomotiva.
Był pan także zawodnikiem?
Nie, nie grałem zawodowo. W młodości przyszedł moment, w którym trzeba było podjąć decyzję: czy poświęcić się graniu, czy też wybrać pracę trenera z dziećmi. Powiedziałem: „OK, wolę pracować z dziećmi”. Później, krok po kroku, prowadziłem różne zespoły, aż w końcu znalazłem się w Chorzowie.
Jak będą wyglądać przygotowania Ruchu do nowego sezonu?
Wciąż czekam na decyzję, kiedy ruszy Superliga i ile drużyn w niej się znajdzie. To najważniejsza dla mnie data. Na tej podstawie wyznaczę termin rozpoczęcia okresu przygotowawczego. Przyjadę do Chorzowa 1 lipca, by pozałatwiać sprawy osobiste, m.in. mieszkanie. Wtedy będziemy już wiedzieć, kiedy rozpocznie się liga. Treningi planuję rozpocząć mniej więcej po tygodniu pobytu w Polsce, między 8 a 10 lipca.
W składzie Ruchu w tym sezonie są tylko polskie zawodniczki. Pytałem prezesa Klaudiusza Sevkovicia, czy w przyszłości może to się zmienić i czy zespół wzmocnią piłkarki z zagranicy. Przyznał, że jest to realne. Pan z pewnością ma dobre rozeznanie, choćby na Bałkanach.
Oczywiście, że jest taka możliwość. Pod warunkiem, że masz odpowiedni budżet (śmiech). Sytuacja w piłce ręcznej się zmienia. Obecnie jest wiele zawodniczek na rynku, a nie ma wystarczających pieniędzy. Kiedyś były pieniądze, ale ciężko było kupić zawodniczki, bo nie było ich zbyt wiele na rynku. Zobaczymy, jakie będą opcje. Wszystko zależy od budżetu. Wiemy, jakich piłkarek potrzebujemy w Ruchu. Musimy wzmocnić rozegranie, pozyskać zawodniczki z rzutem z drugiej linii.
Mówi pan po angielsku i niemiecku. W tych językach będzie pan komunikować się z drużyną, czy może zamierza pan szybko nauczyć się polskiego?
Na razie przywitam się z nimi po angielsku (rozmawialiśmy tuż przed pierwszym spotkaniem Marko Brezicia z drużyną – przyp. red.), ale później będę chciał nauczyć się polskiego. Mój dobry przyjaciel Neven Hrupec prowadzi zespół w Polsce, Pogoń Szczecin. Zapytam go o rady, mam nadzieję, że pomoże mi z językiem polskim. Na początek muszę nauczyć się podstawowych zwrotów po polsku dotyczących piłki ręcznej. Mam na to cały czerwiec.
Czy przed podpisaniem kontraktu z Ruchem sprawdzał pan, w jakim mieście przyjdzie panu pracować? Może słyszał pan o jego futbolowych tradycjach?
Przyznam, że nie miałem czasu, by dowiedzieć się czegoś więcej o Chorzowie. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Od pierwszego kontaktu z Ruchem do podpisania umowy upłynęło 10 dni. Nie sprawdzałem więc informacji o mieście, szukałem jedynie tych dotyczących piłki ręcznej.
Rozmawiał Mchał Fabian