Hit Ekstraklasy: Clearex dał z siebie wszystko, ale został z niczym (zdjęcia)

Mikołaj Zastawnik (nr 6) strzelił Rekordowi pięknego gola, ale w końcówce nie wykorzystał rzutu karnegoZdjęcia: Adrian Ślązok

To była kapitalna reklama futsalu, świetne widowisko dla kibiców. Niestety bez happy endu dla piłkarzy Cleareksu. Kilka razy gonili wynik, ze stanu 2:4 doprowadzili do 5:4, ale w końcówce stracili trzy gole i ulegli Rekordowi Bielsko-Biała 5:7.

W meczach Cleareksu z Rekordem zawsze aż kipiało od emocji. Nie inaczej było w sobotę, w starciu wicelidera z Chorzowa z liderem z Bielska-Białej. Już po 20 sekundach Rekord mógł cieszyć się z prowadzenia. Michał Marek pomylił się nieznacznie. W rewanżu zrobiło się gorąco pod bramką bielszczan. W zamieszaniu Mariusz Seget był bliski wpakowania piłki do siatki.

Później indywidualną akcję przeprowadził Paweł Budniak, ale jego strzał w znakomitym stylu obronił Rafał Krzyśka. Za moment mogło być 1:0 dla Cleareksu, Sebastian Leszczak chciał wyłożyć piłkę Adamowi Wędzonemu (który miałby przed sobą pustą bramkę), ale w ostatniej chwili jego zamiary przeczytał Budniak.

Jako pierwsi dobrą okazję na gola zamienili goście. Łukasz Biel w 5. minucie zmusił do kapitulacji Krzyśkę. Przez kilka minut chorzowianie wydawali się oszołomieni, druga bramka dla Rekordu wisiała w powietrzu. W końcu jednak Clearex się otrząsnął, groźnie strzelał Leszczak, ale Bartłomiej Nawrat był na posterunku. Za moment nieznacznie pomylił się Maciej Mizgajski, a po wstrzeleniu piłki przez tego zawodnika minimalnie spóźnił się zamykający akcję na długim słupku Roman Wachuła.

To się zemściło. Bielszczanie wyszli z kontrą, Biel zagrał do Oleksandra Bondara, a ten umieścił piłkę w pustej bramce.

Na szczęście odpowiedź chorzowian była niemal natychmiastowa. Osiem sekund po golu Bondara Mizgajski silnym uderzeniem w długi róg zdobył pierwszą bramkę dla Cleareksu.

Gdy wydawało się, że nasz zespół łapie właściwy rytm i pokusi się o wyrównanie, znów nadział się na kontrę. Artur Popławski strzałem po ziemi pokonał wychodzącego z bramki Krzyśkę. Jakby mało było problemów, podstawowy bramkarz Cleareksu wkrótce musiał poprosić o zmianę. Zastąpił go Mateusz Bednarczyk.

W trudnej sytuacji chorzowianie zareagowali najlepiej jak tylko mogli – zdobyli bramkę kontaktową. Po rzucie rożnym Mikołaj Zastawnik uderzył z woleja. Trafił w sam róg i było już tylko 2:3.

Niestety fatalnie podopieczni Mirosława Miozgi rozpoczęli drugą odsłonę. Po błędzie pod własną bramką Budniak pokonał Bednarczyka. Od wznowienia gry upłynęło zaledwie 11 sekund.

Po raz kolejny Clearex szybko zmniejszył dystans. Adam Wędzony opanował piłkę po dalekim podaniu, a następnie pokonał Bartłomieja Nawrata. Znów odżyły nadzieje na dobry wynik. Za moment mogło być 3:5, ale po rozegraniu rzutu wolnego Bondar przestrzelił, a następnie uderzenie Budniaka obronił Bednarczyk.

Kibice, którzy przyszli do hali MORiS, nie mieli prawa narzekać na nudę. Nie było ani chwili przestoju. Akcja za akcję, okazja za okazję. Z jednej strony strzał Mizgajskiego czy indywidualna akcja Leszczaka (uderzenie w boczną siatkę), z drugiej chwile grozy pod chorzowską bramką. Alex Viana w sytuacji sam na sam trafił w poprzeczkę, a za moment Bednarczyk był górą w pojedynku z Markiem.

Wreszcie padł wyrównujący gol dla Cleareksu. Wachuła zagrał z rzut rożnego, a Leszczak uderzył w krótki róg. Piłka odbiła się od słupka i znalazła się w siatce.

Chorzowianie złapali wiatr w żagle i 79 sekund później po raz pierwszy w tym spotkaniu wyszli na prowadzenie. Mizgajski, będąc tuż przed polem karnym, przełożył piłkę na prawą nogę i – mimo opieki rywala – zdobył piątą bramkę dla gospodarzy!

Niestety na prowadzeniu byli oni niespełna 1,5 minuty. Najpierw uderzał Budniak, potem poprawił Marek, a zasłonięty Bednarczyk nie miał wiele do powiedzenia.

W 38. minucie sędzia odgwizdał szóste przewinienie chorzowian. Dyskusyjne, bo wydawało się, że Mizgajski nie faulował Marka. Przedłużony rzut karny wykonywał Bondar. Jego strzał obronił Bednarczyk, ale zawodnik Rekordu dobijał. Sytuacja była do uratowania, ale pecha miał Wachuła, który próbował wybić piłkę sprzed linii. Nie zdążył i wepchnął ją do własnej bramki.

Za chwilę chorzowianie wycofali bramkarza, po zagraniu Leszczaka Zastawnik nie trafił, stojąc tuż przed linią, ale za moment Marek ręką zablokował uderzenie Wachuły. Sędziowie podyktowali rzut karny dla Cleareksu. Niestety Zastawnik przegrał pojedynek z Nawratem.

Goście tuż przed końcową syreną przypieczętowali sukces. Budniak uderzeniem do pustej bramki ustalił wynik na 7:5 dla Rekordu.

– Myślę, że bez dwóch zdań zasłużyliśmy przynajmniej na remis. Nie pamiętam meczu z Rekordem, w którym mielibyśmy cztery sytuacje, gdzie nie trafiamy z samej linii. Dla kibiców było to idealne widowisko, dla nas niestety nie – ubolewał kapitan chorzowian Szymon Łuszczek.

W podobnym tonie mówił inny futsalowiec Cleareksu Krzysztof Salisz.

– Mecz mógł się podobać, był bardzo dynamiczny, mnóstwo sytuacji z obu stron. Przegrywamy boleśnie. Szkoda, bo daliśmy z siebie wszystko, a na koniec zostajemy z niczym. To jest smutne – przyznał Salisz.

15. kolejka Futsal Ekstraklasy
Clearex Chorzów – Rekord Bielsko-Biała 5:7 (2:3)
Bramki:
Mizgajski dwie (15, 35), Zastawnik (19), Wędzony (24), Leszczak (34) – Biel (5), Bondar (15), Popławski (17), Budniak dwie (21, 40), Marek (36), Wachuła (38. samobójcza).
Żółte kartki: Łuszczek – Popławski, Bondar, Marek.
Clearex: Krzyśka (19. Bednarczyk) – Łuszczek, Salisz, Zastawnik, Seget oraz Wachuła, Mizgajski, Leszczak, Wędzony.
Rekord: Nawrat – Popławski, Budniak, Marek, Kubik oraz Korpela, Alex Viana, Biel, Bondar.

Jeszcze więcej wiadomości z Chorzowa