Przed tegoroczną rocznicą katastrofy smoleńskiej temperatura w społeczeństwie mocno zawrzała. Wszystko przez pomysł upamiętnienia tragedii przez uruchomieniem syren alarmowych na terenie całego kraju. Koncepcja wywołała spore oburzenie ze względu na przebywających w Polsce uchodźców z Ukrainy. Wielu z nich doświadczyło trwającej wojny i wspomniany sygnał dźwiękowy stanowił dla nich ostrzeżenie o prawdziwym zagrożeniu, które krótko po nim następowało.

CZYTAJ WIĘCEJ: Syreny mogą zabrzmieć wbrew woli władz Chorzowa. Wszystko w rękach wojewody

Chorzów pamiętał o ofiarach

Przypomnijmy, że 12 lat temu, tj. 10 kwietnia 2010 roku polski samolot Tu-154, na którego pokładzie znajdowała się delegacja władz kraju na czele z ówczesnym prezydentem Lechem Kaczyńskim rozbił się w Smoleńsku o godzinie 8:41. W wyniku wypadku zginęło 96 osób. Samolot był wówczas w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

Bunt przeciwko sygnałowi z syren nie oznaczał jednak, że obywatele, politycy i samorządowcy chcieli całkowicie odejść od tegorocznej rocznicy. Ponownie przy grobach ofiar, pomnikach i innych miejscach pamięci o tym wydarzeniu pojawiły się liczne delegacje.

Zastępca prezydenta Chorzowa Marcin Michalik wziął udział w złożeniu kwiatów na grobie wicemarszałek Senatu VII kadencji Krystyny Bochenek, która była jedną z 96 ofiar katastrofy. Uroczystości odbyły się na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach gdzie spoczywa była wicemarszałek.